Czyli o tym, co się dzieje, kiedy wnosisz do świata, do relacji swoje „nie wiem”, „potrzebuję czasu/przestrzeni”, „to dla mnie za dużo”, „potrzebuję zwolnić/wycofać się”.
Powinnam chyba zacząć od pytania, czy wyobrażasz sobie taką sytuację, że w rozmowie z współpracownikami, partnerami biznesowymi, partnerem/rką życiową, dzieckiem, na czyjeś pytanie, lub w reakcji na czyjeś zachowanie odpowiadasz „nie wiem, nie umiem tego nazwać, potrzebuję to sprawdzić”? Jakby to było, przyznać się do tego, że w tu i teraz potrzebujesz oddechu, przestrzeni, aby sprawdzić, poszukać odpowiedzi, aby sprawdzić jak się czujesz w reakcji na czyjeś słowa/zachowanie? Co by się stało?
Zdarza się, że kiedy ktoś przychodzi do mnie pierwszy raz, na masaż czy warsztaty, gdzieś podskórnie oczekuje, że podam receptę na to, żeby nie bolało, albo co zrobić, żeby być szczęśliwą i już nie czuć…smutku, zawodu, trudu. Zdarza się też, że ktoś przychodzi z oczekiwaniem, że dowie się co mu jest i ja tej osobie odpowiem. Często w swoich wypowiedziach używam określeń:
- „czuję”
- „prawdopodobnie”
- „obserwuję”
Częściej też zadaję pytanie takie jak:
- a jak Ty czujesz?
- co Ty poczułaś?
- co Cię zastanowiło/zaskoczyło?
- jakie emocje Ci towarzyszyły?
- co się zmieniło od momenty wejścia tutaj do teraz?
- jakie wrażenia z ciała zaobserwowałaś?
- co odkryłaś o swoim ciele/o sobie (w trakcie sesji, warsztatów)
- co dla Ciebie to znaczy?
- co według Ciebie mówi Ci Twoje ciało/ten obraz/to odczucie?
Zawracam Twoją uwagę do wewnątrz, do środka, do czucia, do siebie. Bo w większości jesteśmy od tego odcięci i dążymy do zrozumienia na głowę czyli umysłem, czegoś co najpierw dobrze jest poczuć.
Chcę tym tekstem zwrócić Twoją uwagę na taki kawałek nas, który uważamy za słabość i niekompetencję, a który dla mnie jest wyrazem inteligencji emocjonalnej i nazwałabym to cielesnej. Mianowicie, często maskujemy prawdziwe emocje, to co myślimy i czujemy. Jedno to nasz słaby kontakt z ciałem, emocjami, bo niewiele szkół wspiera rozwój dzieci pod kątem inteligencji emocjonalnej, kontaktu z ciałem, a jeśli już, to dalej często wszystko w imię podniesienia kompetencji twardych, efektywności w nauce – zauważ! To jest naprawdę wciąż dominujący nurt w edukacji i wychowaniu! Mamy być kimś. Mamy wiedzieć, osiągać sukcesy, zbudować dom, być idealnym rodzicem, partnerem/rką. Mnie zastanawia JAK? Skoro wszyscy chodzimy w zbrojach pod tytułem „byleby się nie wydało jaki/jaka jestem naprawdę”! Co by się wydało? Co by się okazało?
Może wyszło by na jaw, że mamy miękkie brzuszki i jesteśmy wrażliwi. Może okazałoby się, że nie tylko ja jestem wysokowrażliwa, ale mam w okół siebie kilkanaście takich osób? A może jeszcze okazałoby się, że boję się i boi się też ta osoba po drugiej stronie, może że jest nam bliżej do siebie, niż nam się zza tych zbroi wydaje? Mogłoby się okazać, że każdy z nas się z czymś zmaga, czegoś nie wie, coś go przerasta, jakiś układ już nam nie pasuje i chcemy go zmienić, tylko…nie wiemy jak. I dopóki każde z nas udaje, że ma siłę/wiedzę/daje radę, kiedy w rzeczywistości doświadcza nieMOCY, to tak naprawdę pogłębiamy w sobie poczucie oddzielenia, porażki, oddalamy się od siebie w relacjach, doświadczamy dojmującej pustki i nadmiaru.
Kiedy odsłaniamy się, z tym co dzieje się w nas na poziomie emocji/ciała, kiedy orientujemy się, że nie wiemy czegoś, czasami nawet tego jak się czujemy, ale czujemy, że coś jest nie tak, to to już wystarczy, aby to zrozumienie się chwilę później pojawiło. O ile nie fiksujemy się na tym, aby się pojawiło. Taki paradoks, ale tak nasz umysł funkcjonuje, pod presją pracuje inaczej niż w stanie relaksu czy podczas zdrowej mobilizacji. W świecie patriarchalnym, to co z poziomu czucia, z poziomu ciała, zostało wyparte, uznane za słabe i zbędne. W efekcie odcięliśmy się od bycia w bliskości ze sobą, z używania swoich zmysłów, intuicji do budowania dobrych, wspierających relacji. Nauczyliśmy się za do zadaniowości, osiągania sukcesów, rywalizacji, oddzielenia…takie błędne koło, w którym to co naturalne, jak cykliczność, fazy, skoki, zastąpione zostało linearnością i myśleniem/działaniem przyczynowo skutkowym. Ciało i życie i Matka Ziemia, na szczęście domaga się od nas przebudzenia, przypomina o tym, że jak tak dalej pójdzie to ten świat przestanie istnieć, a zamiast ludźmi staniemy się robotami, znieczulonymi na ból ale i radość. Żeby to błędne koło przerwać, potrzebujemy sobie przypomnieć o tym co ważne, co najistotniejsze, o mocy i mądrości naszych ciał.
Pierwszym krokiem do zmiany, może być odbudowywanie kontaktu ze sobą samym. Z tym co NAPRAWDĘ czuję, myślę, jakie mam reakcje na to co się pojawia. Bez ściemy, przed sobą samym. To jak stanięcie nago przed lustrem i powiedzenie sobie – tak, tak wyglądam, tak się czuję, taka jest na tu i teraz prawda o mnie. Uff…przynajmniej tu, mogę sobie pozwolić. Czasami zanim sobie pozwolimy, możemy potrzebować czyjegoś wsparcia, aby lepiej zrozumieć, swoje emocje, procesy jakie się w nas wydarzają, na poziomie psycho-emocjonalnym, intelektualnym i fizycznym.
Kolejny etap, to wystanie w swojej nie_MOCY, czyli zaprzestanie zaprzeczania sobie, wchodzenia w rolę bohatera/rki, w momencie, kiedy nasze zasoby są zatrzymane, osłabione, zużyte. To oddelegowywanie zadań, proszenie o pomoc, wsparci, to dawanie sobie przestrzeni na to czego potrzebujemy, to przyznawanie się, że czegoś nie wiemy i wnoszenie je do relacji. Zamiast jak z armaty wyrzucać z siebie słowa, odpowiedzi, rady, pomysły, rozwiązania, zamiast z automatu zaprzęgać siebie do działania, wziąć oddech, zrobić pauzę, pozwolić ciału się oprzeć, przepuścić przez siebie emocje/myśli/reakcje. Kiedy Ty dasz sobie na to przyzwolenie, to w Twoim ciele zaczną powstawać nowe ścieżki neuronalne, stare reakcje zaczniesz nadpisywać nowymi. Nie tymi wyuczonymi, a takimi, które odkrywasz, że pozwalają Ci na zachowanie kontaktu ze sobą, swoim ciałem, tym co w Tobie żywe. To pozwoli Twojemu układowi nerwowemu odetchnąć, zmieni się biochemia w Twoim ciele. Zanim się to jednak stanie, potrzebujesz wiedzieć, że pierwsze momenty odsłaniania się, wnoszenia tego co w Tobie, może nie odrazu być przyjęte. Bo skoro nauczyliśmy się grać w tę wspólną grę, dobrze nas nauczono w nią grać, to jeśli ktoś się wyłamuje z postępowania wg. ustalonych reguł, zasad, spotyka się to z niezadowoleniem/niezrozumieniem a czasami także jawnym buntem, złością, albo ignorowaniem. I czasami oznacza to wyruszenie w drogę, na poszukiwanie takich towarzyszy życia, którzy będą także gotowi poszukać innych sposobów na komunikację, którzy także będą gotowi, wystać w swoim NIE WIEM, w swojej nie_MOCY. A czasami, dzięki naszej determinacji, autentyczności, więzi, zmiana, która dokonuje się w nas, wywoła zmianę także w otoczeniu, w którym pozwalamy sobie na taki akt wrażliwości i odwagi, wnoszenia siebie, inaczej niż nasz nauczono.
Jak to zostało zapisane w Małym Księciu Antoine de Saint-Exupéry „jesteśmy odpowiedzialni za to co oswoiliśmy” i tylko za to, co, ile i jak wnosimy do relacji.
Może zastanawiasz się po co to wszystko? Dlaczego tak ryzykować? Przecież jest dobrze, tak jak jest. Jeśli faktycznie, jest dobrze, tak jak jest, to nie ma sensu niczego zmieniać, bo ktoś powiedział, że trzeba. Jeśli jednak doświadczasz trudności w relacjach, czujesz, że brakuje Ci bliskości z ludźmi, że nawiązanie jej jest jakieś trudne, niemożliwe. Jeśli Twoja satysfakcja z relacji zarówno zawodowych jak i osobistych jest niska, to może warto spróbować zrobić coś inaczej, zaczynając od siebie? Prawdziwy Lider czy Przewodniczka to nie ktoś, kto zawsze jest w MOCY, kto zawsze WIE, kto się nie myli i osiąga tylko sukcesy. To ktoś kto jest żywym człowiekiem, w kontakcie ze sobą oraz tymi, z którymi jest w relacji. To ktoś, kto ma świadomość procesów jakie się wydarzają w szerszej perspektywie i potrafi objąć uwagą i świadomością, to co nie widoczne dla oczu, a co da się wyczuć. Ciałem. Sercem. To ktoś kto potrafi spojrzeć na siebie z empatią, potrafi okazać ją innym i kto kiedy nie wie, nie potrafi, ma odwagę sięgnąć po swoją wrażliwość, zajrzeć do swojego wnętrza i dać sobie przestrzec i/lub o nią poprosić. Kto wie, że samemu idzie się szybko, ale daleko zachodzi się w stadzie. A żeby w tym stadzie dobrze się dogadywać, potrzebujemy zadbać o swobodę, luz, przestrzeń i autentyczny kontakt, zbroję można oddać do muzem i czasami je odwiedzić, aby popatrzeć gdzie się było i jak bardzo zmieniło się swój świat.
Wystać w nie_MOCY, to pierwszy krok, do odkrycia swojej MOCY i satysfakcjonującego życia!
Wyobraź sobie. Jak siadasz przy stole, z ważnymi dla Ciebie ludźmi i mówisz nie wiem…a Ty zamiast oceny, krytyki, odrzucenia, doświadczasz przyjęcia, przestrzeni, zrozumienia, empatii, może ciekawość? Co to zmienia w Twojej reakcji? Jakie emocje wywołuje? Co na to Twoje „nie wiem”?
Zachęcam Cię do poeksperymentowania z tym wyobrażeniem. To snucia różnych scenariuszy. A w tym snuciu, do podążania za tym, co daje Ci więcej poczucia wolności, przestrzeni, swobody. Tak wydarza się kreowanie tego, czego się pragnie, tak wydarza się uzdrawianie starych ran, tak wydarza się zmiana, której pragniesz doświadczyć w świecie. Tak, Ty się stajesz tą zmianą!
Z empatią i miłością,
dziękuję, że tu jesteś i to czytasz!
Doriko
Dorota Maria Komasa
Trenerka Integralnego Rozwoju Osobistego